W ciepłych sadzawkach białych tarasów moczył swe nogi cesarz Neron.

Turyści brodząc w ciepłych sadzawkach, potykają się o leżące na dnie połamane rzymskie kolumny. Ludzie przechadzający się w pobliżu, mają przed oczami wielki skalny wodospad.

Nazwa tego cudu natury to Pamukkale, czyli według jednego ze źródłosłowów – Bawełniany Zamek. Zbudowany jest ze stu naturalnych basenów, mnóstwa małych stawów wypełnionych wodą bogatą w sole mineralne. Źródła znajdują się w południowo-zachodniej Anatolii, na południe od miasta Denizil w Turcji.

Legendy podają, że w tych źródłach giganci suszyli zbiory bawełny. Inne, praktyczne wyjaśnienie „bawełnianej” nazwy tarasów wywodzi się stąd, że tutejsza woda doskonale nadaje się do płukania owczej wełny. A może tak nazywała się stojąca tu w niegdyś twierdza? Pozostało po niej zaledwie kilka kamieni na szczycie.

Skalne ściany i tarasy mają szerokość pół kilometra i ciągną się na długości ponad dwóch kilometrów. Są wytworem gorących źródeł wulkanicznych.

Z ziemi tryska woda o temperaturze około 37o Celsjusza. Pełno w niej węglanu wapnia. Wapń odkłada się warstwami, tworząc baseny połączone skalnymi wodospadami. Każda rzecz zanurzona w źródłach pokrywa się kamiennym osadem. Przedmioty pozostawione w wodzie po kilku dniach wyglądają jak zrobione z kamienia. Związki magnezu i żelaza zabarwiają wodę na żółto i brązowo, co sprawia, że biel wapnia staje się jeszcze wyraźniejsza. Rok po roku nowe warstwy węglanu wapnia chronią Bawełniany Zamek przed wietrzeniem.

Źródła zyskały sławę już przed tysiącami lat. Miasto Hierapolis zostało założone ok. 190 r. przed Chr. przez króla Pergamonu Eumenesa II jako ośrodek leczniczy. Kąpiel w gorących źródłach mineralnych łagodzi dolegliwości reumatyczne. Kiedy w 113 roku przed Ch. zajęli je Rzymianie, stało się popularnym kąpieliskiem. Lubili je cesarze Neron i Hadrian. W roku 60 trzęsienie ziemi zniszczyło miasto, ale w miejscu starego wybudowano nowe, świetniejsze. Miało teatr z pięćdziesięcioma rzędami siedzeń i lożą cesarską, łaźnie publiczne i prywatną łaźnię cesarza. Do domów doprowadzano kanałami ciepłą wodę.

W dawnym budynku łaźni z II wieku – dzisiaj muzeum – kąpiący korzystali kolejno z pomieszczeń o różnej temperaturze. Zaczynano od zimnego, potem przechodzono do ciepłego, gdzie nacierano ciało oliwą. Wreszcie trafiano do ówczesnej sauny, czyli pomieszczenia wypełnionego parą.

Najciekawszym zabytkiem miasta jest świątynia Apollina boga słońca, muzyki, poezji i medycyny. Sąsiaduje z Plutonium, najstarszym, znanym miejscem kultu w starożytnym Hierapolis, świątynią Plutona – boga podziemi. Z głębokiego otworu w jaskini za świątynią wydobywa się ostry, nieprzyjemny zapach. Grecki geograf Strabon dwa tysiące lat temu twierdził, że od tego zapachu można zginąć nagłą śmiercią. Powoduje go trujący gaz, który zabijał ofiarne zwierzęta i śmiałków, którzy odważyli się wejść do jaskini. Nic dziwnego, że starożytni uważali to miejsce za siedzibę złych duchów (Jaskinia Demonów). Tylko kapłani, którzy opanowali sztukę wstrzymywania oddechu na dłuższy czas potrafili przebywać w jaskini, dowodząc w ten sposób swoich nadprzyrodzonych mocy, pozwalających im uzdrawiać chorych i przepowiadać przyszłość. Ponoć tylko oni bez uszczerbku na zdrowiu znosili trujące wyziewy. Badania geograficzne wykazały, że miasto znajduje się przestrzeni dziejów na pęknięciu płyty tektonicznej. Trzęsienia ziemi na przestrzeni wieków nawiedzały miasto kilkakrotnie. Podobnie jak w I w. ten sam kataklizm w 1334 r. dosłownie zmiótł Hierapolis z powierzchni ziemi. Miasto nigdy już nie odrodziło się z gruzów.

Cudowne źródła nie wszystkim jednak pomagały. Spośród tysięcy mieszkańców starożytnego świata, którzy przybyli tu po zdrowie, wielu zakończyło bieg ziemskiej wędrówki w tym malowniczym miejscu. Świadectwem jest cmentarz, który zachował się za murami miasta. To największy starożytny cmentarz w tej części świata. Niektóre z 1200 grobowców są w doskonałym stanie. Są tu grobowce w kształcie małych świątyń, z ogromnymi sarkofagami.

Za miastem znajduje się także miejsce męczeństwa apostoła Filipa, który wiódł tu życie w odosobnieniu, a odszedł do Pana w 80 roku. Chrześcijanie na przełomie IV i V wieku zbudowali tu oktagonalny martyrion, przykryty kopułą z drewna i ołowiu, którego większość ścian zachowała się w dobrym stanie; przetrwały także łuki obejścia i mury kaplic. Na łukach nadal widnieją krzyże, a podczas prac wykopaliskowych odkryto naczynia liturgiczne. Świątynia jest doskonałym punktem widokowym.

Białe tarasy są od lat pomnikiem przyrody objętym ochroną. Dopiero niedawno (1997 r.) większość wapiennych basenów odgrodzono i zabroniono w nich kąpieli. Pobudowane w górnej części zbocza hotele przyczyniły się do stopniowego wysychania źródeł wody termalnej i postępującej degradacji środowiska. W celu ochrony trawertynów utworzono w tym miejscu Park Narodowy, który objęło swoim patronatem UNESCO, wpisując go na listę światowego dziedzictwa przyrodniczego. Dla turystów udostępniona jest południowa część wapiennych tarasów, wzdłuż wybudowanego przez ludzi wąskiego kanału, którym płynie woda termalna, napełniając utworzone przez ludzi baseny. Z uwagi na ochronę osadów, wejście na trawertyny jest możliwe tylko po zdjęciu obuwia. Stężenie wapnia w spływającej wodzie jest tak wysokie, że może pokryć osadem grubości 1 mm powierzchnię około 4,9 km2 rocznie. Betonowe zapory tworzące sztuczne baseny są już dokładnie przykryte tym osadem. Przepływ wody (ilość i miejsce płynięcia) regulują doświadczeni pracownicy parku w ten sposób, aby zasilać równomiernie naturalne i sztuczne baseny.