Jak jest w Turcji? To pytanie bardzo często słyszałam, po powrocie z tego malowniczego kraju. Odpowiadałam wtedy, że pięknie, że nie da się tego opisać, że trzeba tam pojechać i zobaczyć. Każdy fragment Turcji zachwyca pięknem, niezwykłością, tajemniczością i różnorodnością. Co chwila jakiś cud natury, co podziwiałam ze wstrzymanym oddechem.
Pierwsza styczność z Turcją to lotnisko w Istambule. Zmiana klimatu, czasu, języka, kultury, zmiana wszystkiego. Już wtedy zachłysnęłam się tym krajem właśnie dlatego, że jest inny niż Polska. Istambuł jest przeogromnym, ale zarazem przepięknym miastem. Na pierwszy rzut oka rzuca się mnogość meczetów, tak tam naturalna, jak mnogość kościołów na warszawskiej Starówce. Kiedy nadchodził czas modlitw, wsłuchiwaliśmy się z zaciekawieniem w śpiew muezinów, nawołujących do modlitwy. Niesamowity efekt dźwiękowy! Aczkolwiek to zjawisko nie było nam obce. Po dwóch dniach pożegnaliśmy się z miastem po to, by móc tu wrócić pod koniec wyjazdu.
Przejeżdżając przez Ankarę, aby wstąpić do Muzeum Kultur Anatolijskich, ruszyliśmy w głąb kraju, ku Kapadocji. Gdy dojechaliśmy do celu, nasze oczy ujrzały zapomnianą krainę, niczym z bajki. Swój księżycowy krajobraz Kapadocja zawdzięcza dwóm wulkanom: Erciyes Dagi i Hasan Dagi, które miliony lat temu wybuchły, zalewając ziemie w promieniu setek kilometrów gorącą lawą. Później powodzie, deszcze i wiatr wyrzeźbiły powierzchnię lawy, tworząc w niej głębokie doliny i korytarze, a wzgórza zmieniając w przedziwne stożki i kolumny. Pierwsi mieszkańcy tych ziem odkryli, że te skały zachowują miękkość aż do momentu zetknięcia z powietrzem, dzięki czemu można w nich żłobić pomieszczenia, domy, a nawet całe miasta. Moją uwagę jako studenta teologii, przykuła bardzo ciekawa i absolutnie wyjątkowa mała wioska Göreme, skupiająca ponad 30 małych kościółków, kaplic, drążonych w skale. Niestety nie wszystkie są udostępniane dla zwiedzających. Mimo wszystko można odwiedzić m.in. Kościół św. Barbary, gdzie przedstawiony jest Chrystus Pantokrator, Kościół Jabłka, Kościół Węża (zwany też Kościołem św. Onufrego), Kościół św. Bazylego, Kościół Ciemny, Kościół Sprzączki, Kościół Sandała. Ich architektura była oparta na wzorcach bizantyjskich, zaś wnętrze każdego z nich jest bogate we freski.
Kapadocja zachwyca swoim wyglądem, swoją tajemniczością, jednak musieliśmy jechać dalej, tym razem w okolice Morza Śródziemnego. Po raz kolejny zmiana klimatu, roślinności. Powietrze stało się bardzo wilgotne, zatykające, duszne. Mimo to dotarliśmy do Aspendos, gdzie naszym oczom ukazał się wspaniały teatr rzymski, zbudowany jeszcze za czasów Marka Aureliusza, czyli z II wieku. Jego fenomen polega na tym, że przez ponad 1800 lat został nienaruszony ani trzęsieniami ziemi, ani wojnami, ani nawet przez niszczącą działalność czasu. Obecnie teraźniejszość łączy się tu z odległą przeszłością, gdyż jest to miejsce, w którym odbywają się różne koncerty i festiwale.
Przemieszczając się w pasie śródziemnomorskim zatrzymaliśmy się w Perge oraz Ikonium – dwóch miastach, które odwiedził św. Paweł podczas pierwszej podróży misyjnej (lata 45-49). Ikonium, obecnie Konya to dobrze prosperujące, rozwijające się ortodoksyjne islamskie miasto, natomiast Perge – to same ruiny dawnej świetności. Zawsze w takich miejscach czuje się ducha historii, a przede wszystkim ducha Biblii.
Jadąc dalej na północny wschód dostąpiliśmy zaszczytu nawiedzić cztery z siedmiu miast, o których mowa w Apokalipsie św. Jana, do których zostały skierowane listy. Zobaczyliśmy Efez, Smyrnę (dzisiejszy Izmir), Pergamon oraz Laodyceę. Niesamowite uczucie zobaczyć na własne oczy to, o czym uczę się na wykładach, gdy mogę doświadczyć tego miejsca, gdy mogę utożsamić się z dawnymi mieszkańcami i z nimi wysłuchać słów z poszczególnych listów. Wiedza zdobyta tam na miejscu, zostaje w pamięci na dłużej. Porównanie naszych wyobrażeń o pewnych miejscach z tym, co rzeczywiście widzimy jest naprawdę zaskakujące. Ale właśnie na tym polegają takie podróże naukowe, by uczyć się nowych rzeczy, by weryfikować już zdobytą wcześniej wiedzę, także by zobaczyć, że jest inny świat, nie tylko „mój kawałek podłogi”. Dla mnie, pochodzącej z małej miejscowości jest to naprawdę duże doświadczenie i ogromne przeżycie. Tym bardziej, że jestem chrześcijanką i studentką świętej teologii, dlatego miejsca te są mi bliskie i ze względów duchowych, i ze względów naukowych.
Nasz wyjazd naukowy dobiegł końca, gdy przejeżdżając przez Troję skierowaliśmy się do Istambułu. Ranek dnia, gdy mieliśmy odlatywać, przywitał nas deszczem – po raz pierwszy podczas całego naszego pobytu. Tak się przyzwyczaiłam do słońca, że tego dnia pomyślałam: „To tutaj pada?!” Na szczęście z każdą chwilą się rozpogadzało, więc mogliśmy jeszcze zwiedzić Muzeum Archeologiczne przy Pałacu Topkapi oraz Kościół św. Zbawiciela na Chorze z pięknymi freskami. To były ostatnie akcenty naukowe tej niezapomnianej wyprawy. Teraz z sentymentem wspominam każdy dzień, każdą chwilę spędzoną w Turcji, mając nadzieję, że kiedyś wrócę do tego przepięknego kraju pierwszych soborów i ojców Kościoła.